Jeszcze nie całkiem uporałam się z lękiem, a tu już kolejnej przeszkodzie trzeba stawiać czoła. Zmasowany atak.
Dostałam kartkę świąteczną od Cioci na nadchodzące Święta. Niby przyjemna rzecz, ale boli. Z dwóch powodów.
Pierwszy to najważniejszy dla mnie. Zamiast "W. Państwo", na kopercie widnieje "W. Pani". Trudno jest się do tego przyzwyczaić, że już nie do nas, tylko do mnie. Co prawda, jest jeszcze Jasiu i dla Niego w środku są także skierowane życzenia, ale sam fakt zaadresowanej koperty kłuje prosto w serce.
Cioci nie wyślę kartki. Nie potrafię napisać na kopercie "Sz. Pani" zamiast "Sz. Państwo". W zeszłym roku również straciła Męża. Zmarł pół roku przed śmiercią Krzysia. Wolę zatelefonować i złożyć życzenia świąteczne. Tak będzie mi łatwiej.
Pamiętam, gdy zmarł mój Wujek. Napisałam wtedy na Facebooku, że Ciocia się jakoś trzyma. A ja nie chciałabym się przekonywać, czy dałabym rady. Po 6 miesiącach okrutny los postanowił to sprawdzić. Wujek miał 97 lat, Krzyś 50.
Drugi powód to przestałam obchodzić Święta. Nie potrafię cieszyć się tym czasem, bo nie ma tej JEDNEJ osoby. A ponadto przestałam wierzyć w Boga. Dla mnie będą to kolejne wolne szare dni.
Wiem, że Ciocia nie miała złych zamiarów. Co roku Ona i Wujek wysyłali nam kartki świąteczne. My zresztą im też. Ale życie postanowiło zrobić jedną zmianę. Najważniejszą. I to na gorsze. Do zmiany, na którą nie miałam najmniejszej ochoty.