piątek, 1 stycznia 2016

Żyjąc wspomnieniami, czyli "pożegnanie" 2015 r.

"W jakiś sposób wspomnienia radosne bardziej bolą niż wspomnienia smutne, bo dotkliwiej zdajemy sobie sprawę, że należą do przeszłości bezpowrotnie."

                    Lois Duncan.

  O północy strzelały gdzieś korki od szampana, za oknami różni ludzie odpalali fajerwerki. To znak, że świat wkroczył w Nowy Rok 2016. Że coś starego zostawili za sobą, a witają nowe - nowe plany, nadzieje na lepsze życie. A ja? A ja mentalnie wciąż tkwię w 2014 r i we wcześniejszych latach. 

  Jaki był dla mnie rok 2015?

  Bardzo ciężki. To była ciągła walka - co lepsze, siedzieć w fotelu i nic nie robić czy mimo wszystko, pozwolić czasowi, aby płynął szybciej? To był czas wspomnień wymieszany z OGROMNYM cierpieniem, przytępieniem, bólem - do szpiku kości. 

  Wspomnienia pojawiały się w różnych momentach. O moim oczekiwaniu na zjazd Krzysia do domu, o naszych wspólnych porannych kawach przy kuchennym stole, o naszym rejsem Odrą, a nawet o mojej operacji, gdy Krzyś się mną tak troskliwie opiekował.  Najczęściej było to podczas mojego chodzenia na kijki, ale też i w domu, gdy byłam sama, albo i w innych sytuacjach. Naprawdę, pojawiały się ni stąd ni zowąd, żeby dołożyć ostrzy noża prosto w serce. I wciąż ta TĘSKNOTA za utraconym dawnym życiem.

   Jeśli mowa już o wspomnieniach, to nie sposób pominąć moich snów. Zanim Krzyś dostał wylewu. Miałam kilka razy wciąż ten sam sen. O tym, że idę wzdłuż rzeki i nie mogę przedostać się na drugi brzeg. Nie wiedziałam, co mogło to oznaczać. Teraz już wiem. Tak samo wiem, że jedna z piosenek, która tkwiła mi w głowie w 2014r, a opowiadała o człowieku, który był bardzo zmęczony życiem, okazała się prorocza.

  Sylwester spędziłam w domu razem z Jasiem. Kupiliśmy sobie winko, trochę łakoci i oglądaliśmy telewizor.

   Cóż mogę napisać o 2016 r? 

  Nie poczyniłam żadnych planów. Moje życie ogranicza się jedynie do porannego wstawania, zrobienia zakupów, ugotowania obiadu i to wszystko. Strasznie to monotonne. Ale widocznie tak ma być. Może jeszcze nie odnalazłam swojej nowej drogi? Jakież to okrutne! Druga połowa umiera w mgnieniu oka, ale trzeba dużo czasu, aby ponownie nauczyć się chodzić. Kolejny rok braku oczekiwania na mojego Gucia. JUŻ NIGDY!

  Oby się tylko na gorsze nie zmieniło!



 







 




Brak komentarzy :

Prześlij komentarz