czwartek, 7 stycznia 2016

Ulica Remontowa, czyli choroba.

"Kiedy chorujesz, zazwyczaj zaczyna się to od małego zakażenia bakterią. Od jednego paskudnego intruza, który po chwili duplikuje się. Jeden intruz staje się dwoma. Następnie tych dwóch staje się czterema, a czterech ośmioma. I nim Twoje ciało zdąży się zorientować, całe jest zaatakowane."

                   "Grey's Anatomy - Chirurdzy"

 No to pięknie! Nowy Rok przywitał mnie choróbskiem. A wszystko zaczęło się jeszcze przed Świętami.

 Miałam sen, w którym dostałam małą kartkę, na której był widoczny napis "Ul. Remontowa". Właśnie tam miałam się zgłosić. Szczerze powiedziawszy, nie ma takiej ulicy w naszym mieście, ani w najbliższej okolicy. Zastanawiałam się wtedy, czy czasami mi zdrowie nie zaszwankuje. O tym śnie powiedziałam nawet Wojtkowi (bratu Krzysia), gdy w dniu Wigilii zadzwonił z życzeniami. No i proszę, wczoraj musiałam do siebie wzywać rodzinnego, który stwierdził zapalenie oskrzeli. Kiedy ja ostatnio chorowałam? Wieeeki temu!

  W Nowy Rok zaczęło mnie boleć prawe biodro. Myślałam może, że źle usiadłam, albo coś w nim przeskoczyło. Już nieraz tak miałam, ale zazwyczaj po kilku godzinach przechodziło. Teraz do bólu doszło całkowite usztywnienie całej nogi i lekki stan podgorączkowy. Czyżby coś się tam podłamało? A może jakiś lekki udar? Nie jestem hipochondryczką, ale w takiej sytuacji chyba każdy człowiek zaczyna od najgorszych przypuszczeń. Jednakże nie panikuję i czekam na bieg wydarzeń, zwłaszcza, że tabletki przeciwbólowe przynosiły ulgę i mogłam wychodzić z domu. 

  Taki stan rzeczy trwał 3 dni, po czym wszystkie objawy ustąpiły. Pomyślałam sobie: "Jak dobrze". Nie na długo.

  Po 2 dniach okazało się, że musiałam przywitać się z gorączką, okropnym bólem gardła, kaszlem, chrypką tak dużą, iż musiałam mówić szeptem oraz bólem i charczeniem w klatce piersiowej. W nocy tak mną trzęsło, że czułam każdą kostkę w swoim organizmie. Więc, żeby się kolejnej nocy nie męczyć, wezwałam lekarza.

  Okazało się, że najpierw dopadła mnie grypa, która zaatakowała najsłabsze ogniwo, czyli biodra, a potem przeszła właśnie w zapalenie oskrzeli. Dlatego tak fatalnie się czułam.

  Dostałam antybiotyk, po którym poczułam się znacznie lepiej. Spokojnie przespałam całą nockę.

 Rzadko dopadają mnie choroby przeziębieniowe. Przynajmniej tak było do tej pory. Kiedyś chorowałam tylko wtedy, gdy ktoś mnie zaraził. Gdy straszliwie przemarzałam, nic mi nie było. A teraz? Podczas przeżywania żałoby organizm ludzki ma bardzo osłabioną odporność. Może dojść nawet do zapalenia płuc, z którym niestety można przegrać.

  Niezbyt dobrze zaczął się dla mnie ten Nowy Rok. Mam tylko nadzieję, że to był jednorazowy "wybryk" i nic więcej złego się w nim nie wydarzy.

  Nie może! 

    


























 

piątek, 1 stycznia 2016

Żyjąc wspomnieniami, czyli "pożegnanie" 2015 r.

"W jakiś sposób wspomnienia radosne bardziej bolą niż wspomnienia smutne, bo dotkliwiej zdajemy sobie sprawę, że należą do przeszłości bezpowrotnie."

                    Lois Duncan.

  O północy strzelały gdzieś korki od szampana, za oknami różni ludzie odpalali fajerwerki. To znak, że świat wkroczył w Nowy Rok 2016. Że coś starego zostawili za sobą, a witają nowe - nowe plany, nadzieje na lepsze życie. A ja? A ja mentalnie wciąż tkwię w 2014 r i we wcześniejszych latach. 

  Jaki był dla mnie rok 2015?

  Bardzo ciężki. To była ciągła walka - co lepsze, siedzieć w fotelu i nic nie robić czy mimo wszystko, pozwolić czasowi, aby płynął szybciej? To był czas wspomnień wymieszany z OGROMNYM cierpieniem, przytępieniem, bólem - do szpiku kości. 

  Wspomnienia pojawiały się w różnych momentach. O moim oczekiwaniu na zjazd Krzysia do domu, o naszych wspólnych porannych kawach przy kuchennym stole, o naszym rejsem Odrą, a nawet o mojej operacji, gdy Krzyś się mną tak troskliwie opiekował.  Najczęściej było to podczas mojego chodzenia na kijki, ale też i w domu, gdy byłam sama, albo i w innych sytuacjach. Naprawdę, pojawiały się ni stąd ni zowąd, żeby dołożyć ostrzy noża prosto w serce. I wciąż ta TĘSKNOTA za utraconym dawnym życiem.

   Jeśli mowa już o wspomnieniach, to nie sposób pominąć moich snów. Zanim Krzyś dostał wylewu. Miałam kilka razy wciąż ten sam sen. O tym, że idę wzdłuż rzeki i nie mogę przedostać się na drugi brzeg. Nie wiedziałam, co mogło to oznaczać. Teraz już wiem. Tak samo wiem, że jedna z piosenek, która tkwiła mi w głowie w 2014r, a opowiadała o człowieku, który był bardzo zmęczony życiem, okazała się prorocza.

  Sylwester spędziłam w domu razem z Jasiem. Kupiliśmy sobie winko, trochę łakoci i oglądaliśmy telewizor.

   Cóż mogę napisać o 2016 r? 

  Nie poczyniłam żadnych planów. Moje życie ogranicza się jedynie do porannego wstawania, zrobienia zakupów, ugotowania obiadu i to wszystko. Strasznie to monotonne. Ale widocznie tak ma być. Może jeszcze nie odnalazłam swojej nowej drogi? Jakież to okrutne! Druga połowa umiera w mgnieniu oka, ale trzeba dużo czasu, aby ponownie nauczyć się chodzić. Kolejny rok braku oczekiwania na mojego Gucia. JUŻ NIGDY!

  Oby się tylko na gorsze nie zmieniło!