wtorek, 15 grudnia 2015

Grudniowa melancholia.

"(...) jesteśmy podobnie jak ten mój notes, jak gdyby opasani gumą, która ma tę własność, że czasem pęka."

                Wiesław Myśliwski.

  Za oknami rozświetlają się choinki, wystawy przyozdobione bombkami i innymi świecidełkami. To znak, że zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. Dla niektórych jest to radosny czas, że wszyscy razem będą mogli  się spotkać przy rodzinnym stole.

 Zawsze uwielbiałam tę przedświąteczną gorączkę. Wymyślałam potrawy, wyszukiwałam prezenty pod choinkę... Sprawiało mi to ogromną frajdę.

  Niestety, od zeszłego roku jest inaczej. Jest pustka, jest samotność i są łzy. Dużo łez. Chyba więcej niż poprzedniego roku. Przypuszczam, że dlatego, iż przed zeszłoroczną Gwiazdką byłam otępiała i przygnieciona całym światem. Wszak to był dopiero miesiąc po śmierci Krzysia.

  Teraz praktycznie, płaczę co drugi dzień. Gdy wyszukuję jakieś tanie normalne produkty w gazetkach, "atakują" mnie rzeczy świąteczne. Nie trzeba dużo, aby tym wywołać u mnie płacz. Albo reklamy telewizyjne. Wszyscy tacy rozradowani i szczęśliwi, a mnie w sercu ściska. Nie sposób uciec od tego. Przecież nie zamknę się w ciemnej piwnicy na ten czas.
 
   To jest bardzo trudny okres. Czuję się tak, jakby mi sól sypano na otwartą ranę, a ja nie mogę nic z tym zrobić. Mogę tylko płakać, zacisnąć zęby i przetrzymać do końca roku. A łatwo nie jest.

  "Ludzie myślą, że słowa "życie toczy się dalej" niosą pocieszenie - czy nie rozumieją, że właśnie to, iż nasze życie trwa, a ukochanej osoby już nie, jest przyczyną tego dotkliwego bólu i żalu?"

                                              Rosamund Lupton.

  Bo niby jak mam się cieszyć z nadchodzących Świąt, gdy brak mojego Gucia?

 

 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz