czwartek, 15 października 2015

Pogrzeb w rodzinie i głupia sytuacja.

 Wczoraj miałam pogrzeb w rodzinie. Żegnaliśmy Michała, syna mojego kuzyna, który zmarł na skutek odniesionych poparzeń w czasie ćwiczeń na poligonie. Był młodym chłopakiem i jedynym synem Grzesia i Lidki. Miał dopiero 23 lata i całe życie było przed Nim. A mimo wszystko, los postanowił zakończyć Jego życiową wędrówkę.

  We mszy pogrzebowej, której przewodniczył biskup polowy, uczestniczyło sporo ludzi. Wojsko, generałowie, był nawet Wiceminister Obrony Narodowej, no i oczywiście rodzina, przyjaciele. 

  Wczoraj na Mszy poczułam się trochę niezręcznie. Nie dlatego, że po śmierci Krzysia jestem trochę na bakier z Panem Bogiem, lecz sytuacja, w jakiej się znalazłam, przerosła mnie.

  Otóż, gdy weszłam do kościoła, chciałam usiąść w dalszej ławce. Ale Lidka mnie zaczepiła i poprosiła, abym koło niej usiadła. Nie potrafiłam Jej odmówić. Ona jako mama Michała miała prawo do tego, by siedzieć w pierwszej ławce, ale ja??? Złożyłam wyrazy współczucia i powiedziałam, że jak będą czegoś potrzebowali, czegokolwiek, choćby się wypłakać czy wyżalić, to o każdej porze mogą zwrócić się do mnie o pomoc.

  Sytuacja, o której wcześniej nadmieniłam, wydarzyła się po mszy, gdy do najbliższej rodziny podchodzili, aby złożyć kondolencje. Matko kochana, co ja przeżyłam. Strasznie głupio mi było, gdy generałowie, wiceminister, a nawet biskup podawali mi rękę. Przecież to jakieś nieporozumienie! Potem wyrzucałam sobie, po co ja lazłam od tamtej strony, zamiast wejść od tyłu.

   Szczerze powiedziawszy, Michała znałam, jak był dzieckiem. Potem wiadomo, jak to w życiu bywa. Co prawda, nie byłam skłócona ani z Grzesiem, ani z Lidką, powiem więcej lubimy się nawzajem, ale każdy żyje swoim życiem. Oni mieszkają koło moich rodziców, ale jakoś się tak rozmijaliśmy. Zresztą Lidka pracuje we Włoszech, a ja jakoś nie chciałam się narzucać. 

   Michał był dobrym i uczynnym chłopakiem. Raz czy dwa, razem z Grzesiem pomagali Krzysiowi przy ładowaniu drzewa. I z tego, co mówił biskup na kazaniu, to również był dobrym i przykładnym żołnierzem oraz wspaniałym kolegą.

   Prawdę mówiąc jestem trochę przesądna, bo kilka sytuacji w moim życiu było ze sobą powiązane. Mam nadzieję, że tym razem tak nie będzie. To że siedziałam koło Lidki, nie oznacza iż podzielę ten sam los. 
  
   Dość już w życiu przeszłam!

 

  

 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz