"I nagle wszystko we mnie się rozpada. Moje serce przestaje bić. Płuca zapadają się w sobie. Krew rzednie. Gardło przeszywa ból - całe moje ciało staje się siedliskiem bólu. Głowę mam zbyt ciężką, a kolana uginają się pode mną"
Estelle Maskame.
Dzisiaj jest ten dzień. Dzień, w którym 3 lata temu nastąpiło bolesne ukoronowanie kilkudniowej mojej nadziei. Że wszystko dobrze się ułoży. Przecież czasem lekarze się mylą, nie mają 100% monopolu na życie człowieka. Niestety, to jednak moja wiara i nadzieja w cud przegrały.
Mój Krzyś musiał pożegnać się z życiem. Dlaczego?
Dlaczego jest tak urządzone, że najpierw jest dobrze, a potem przychodzi śmierć i zamienia życie drugiego człowieka w piekło? Tu na tym świecie na pewno nie uzyskam odpowiedzi.
Mówią, że czas goi rany. ale to nieprawda. Cały czas boli. A w dzisiejszym dniu, szczególnie mocno.
Bo dzisiaj jest ten dzień. Dzień, gdy powracają upiory przeszłości. Gdy wszystko się przypomina - każdy obraz ma się widoczny przed oczyma. Każdy detal się pamięta.
Dzisiaj z rana pojechaliśmy z Jasiem na cmentarz. Było słonecznie i mroźno. Zupełnie jak wtedy, gdy po raz ostatni jechaliśmy do kliniki, do Gery, aby usłyszeć, że nastąpiła śmierć pnia mózgu i podpisać papiery na zgodę pobrania narządów do przeszczepu.
Wiedziałam to, a mimo to mocno ściskałam różaniec w kieszeni. Nigdy nie zapomnę tych traumatycznych przeżyć - począwszy od dnia, gdy przyszła policja i przekazała wiadomość, poprzez podróże do kliniki, a skończywszy na 26 XI 2014r. I o tych pierwszych chwilach (miesiącach) po śmierci Krzysia. To był prawdziwy KOSZMAR.
Minęły 3 lata. Wciąż boli. Wciąż tęsknię. Chyba coraz bardziej. Czasem płaczę, żeby poczuć się lepiej. Każda rzecz pozostawiona przez Gucia, nie została wyrzucona. Jest tak, jakby miał wrócić i to wszystko używać.
A On nie wraca...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz