środa, 10 października 2018

Trzy wdowy, czyli szczere wyznania.


"Niszczenie jest znacznie łatwiejsze od tworzenia"

           Suzanne Collins.

  Wtorek. Dzień kursu języka niemieckiego. Niby nic nadzwyczajnego, nauka gramatyki, czytanie tekstów, itp. A jednak był inny. Taki szczególny, szczery. Do bólu. A właściwie było to bezpośrednio po kursie.

  Trzy wdowy w różnym wieku. Ja najmłodsza, ale najstarsza stażem w wdowieństwie. I każda z nas z różnymi emocjami.

  Najstarsza, która wciąż wspomina swoją tragedię, która opisuje ostatnie chwile ze swoim Mężem, wciąż nie może ukryć swoich łez. 

  Średnia, między obiema istnieje tylko 2 tygodnie różnicy  tragedii, a mimo to ich odczucia są inne. 

  Pierwsza z nich nie potrafi pozbyć się rzeczy swojego Męża. Zupełnie tak jak ja, choć powoli zbliża się czwarta rocznica mojego Gucia. Średnia, powoli sprząta przedmioty należące do Jej Męża. I robi to z sercem pełnym buntu. Nie znosi również przebywać w swoim domu. Angażuje się w wycieczki, w wyprawy... Aby jak najmniej być w mieszkaniu. To zupełnie przeciwnie niż ja. 

  Pamiętam, na początku żałoby, nie chciało mi się wychodzić na dwór. Wśród ludzi czułam się wyobcowana. Aż przyszedł taki moment, że dość miałam siedzenia w domu. Przytłaczały mnie cztery ściany. 
  A teraz?

  Teraz jestem w takim punkcie, że gdy muszę siedzieć w domu, potrafię znaleźć sobie zajęcie. Choć nie znaczy to, że jestem z tego powodu szczęśliwa. 

  Trzy wdowy, trzy różne historie, różne emocje. Ale łączy nas jedno - pozbierać się po bolesnej stracie. I nie ma jednej uniwersalnej drogi. Każda musi zrobić to sama. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz