czwartek, 4 maja 2017

Majówka, czyli gorzka prawda.

"Rozdzierający jak tygrysa pazur antylopy plecy - jest smutek człowieczy."

              Edward Stachura.

  Ledwo minęła Wielkanoc, a tuż za rogiem czaiła się już Majówka. Wszyscy o niej rozprawiali - o tym, czy pogoda będzie, o spotkaniach przy grillu, o rodzinnych wycieczkach, itp. Mnie przyniosła gorzką prawdę o samej sobie. 

  Jasiu w piątek pojechał ze swoją dziewczyną nad morze. Na 3 dni. Bardzo się ucieszyłam, bo cały tydzień pracuje od rana do wieczora, studia w weekendy, więc niech jadą. Zasłużył na odpoczynek. Ja zostałam w domu sama.

  Nakupowałam sobie słodyczy i postanowiłam jakoś ją przetrwać. Niestety, to nie takie proste. 

  W sobotę, w sklepie widziałam pary robiące zakupy. Specjalnie na Majówkę. W niedzielę i w poniedziałek spacerujące i trzymające się za rękę, Na to wszystko patrzyły moje oczy i przekazywały te informacje do mojego mózgu - "Boże! Jestem sama, zupełnie sama!" 

  I zostanę sama, gdy Jasiu wyfrunie z domu, aby stworzyć swoją własną rodzinę. Bo taka jest kolej rzeczy. I to jest normalne.

   Ze zdwojoną siłą wzbierał we mnie smutek oraz żal. Ta przyszła wizja mojego życia. Jak wrzód, który musi przecież kiedyś pęknąć.

  Pękł. We wtorek. Duże krople łez zmoczyły klawiaturę komputera. Ale to tylko płacz, który spowodował, że ciut lżej się na sercu zrobiło. Nie wymazał jednak mojej samotności. Nie wymazał tej gorzkiej prawdy, że dołączę do losu moich cioć - wdów, których dzieci się usamodzielniły, a one zostały same w swoich domach. 


  Cztery puste i milczące ściany.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz